III edycję Brave Festival Zatopione pieśni we Wrocławiu podsumowuje Julia Hoczyk w Scenie.
Płomień rozgryzie malowane dzieje, Skarby mieczowi spustoszą złodzieje, Pieśń ujdzie cało. Pisał przed wielu laty Mickiewicz w "Konradzie Wallenrodzie" a inny romantyczny wieszcz, Friedrich Schiller, twierdził, że "co ma ożyć w pieśni, zginąć powinno w rzeczywistości". Goście tegorocznego Brave Festival, zadedykowanego "zatopionym pieśniom", przenoszą rodzime tradycje z przeszłości w teraźniejszość, ocalają głosy i dźwięki, które trwają często niemal wyłącznie dzięki ich determinacji, sile i chęci kultywowania tego, co minione. We Wrocławiu usłyszeć można było pieśni z całego świata, od Maroka i Azerbejdżanu, poprzez Sardynię, Ukrainę, Macedonię, Tajwan, aż do bliższej Rosji i nieco bardziej odległej Gruzji. Każde są inne, niepowtarzalne i niepoddające się wartościowaniu, jak bowiem porównywać tak różne tradycyjne i profesjonalne zespoły ludowe, tj. Bistri Vodi z Macedonii, Narodnyj Prazdnik z Rosji czy Stari Koni z Pole