Nową premierę Teatru Żydowskiego nie sposńb traktować wyłącznie jako zdarzenia artystycznego. Dając sceniczną wersję "Pieśni o zamordowanym żydowskim narodzie" Icchaka Kacenelsona, teatr składa hołd pamięci ofiarom hitlerowskich kaźni.
Czyni to również publiczność, która w skupieniu słucha wstrząsających strof "Pieśni" Kacenelsona. Po ostatniej strofie zalega cisza, światło wydobywa z ciemności majaczące postaci rytualnie odzianych Żydów. Zalega minuta nuta ciszy. Dopiero potem, nieśmiało odzywają się pierwsze oklaski. "Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie" to utwór niezwykły. Przyrównywany co lamentów Hioba, do "Trenów" Kochanowskiego, nie ma w literaturze pierwowzorów, choć został utrzymany przez autora w ryzach klasycznego wiersza. "Pieśń" to dzieło - świadectwo, poemat pisany przez poetę na skraju fizycznej egzystencji, brutalnie doświadczonego przez hitlerowski terroryzm. Utwór powstał w obozie Vittel we Francji, zachowany dla potomnych w trzech zakopanych butelkach pod pniem sosny. Autor dopełnił swej tragicznej drogi w Oświęcimiu, ginąc wraz z synem w komorze gazowej. Wcześniej w Treblince zginęli dwaj młodsi synowie i tona, a w warszawskim getcie przyjaciele.