EN

13.02.1999 Wersja do druku

Pieśń, miód i pieprz

Trwa próba. - Pierwszy gong, 50 procent światła na widowni - instruuje oświetlaczy Jan Szurmiej. Na scenie widać dwa gigantyczne skrzydła arkad. Tło gaśnie w ciem­nych błękitach. - Drugi gong, ze­ro światła. Marku, wchodzisz - to reżyserska uwaga dla Marka Ba­łaty. W przerwie między próbami rozma­wiamy z Janem {#os#637}Szurmiejem{/#}, reżyse­rem spektaklu. LESZEK PUŁKA: Wiele mówi Pan o fascynacji magią w teatrze. Czy udało się Panu dojść do porozumie­nia z aktorami tego spektaklu, czy łatwo ich Pan przekonał do tej nie­zwykłej, czasem nawet nierealnej, magicznej historii Lorki? JAN SZURMIEJ: To na pewno było przedsięwzięcie z punktu widzenia produkcyjnego bardzo poważne. W spektaklu wystąpią aktorzy Teatru Polskiego i tancerze Polskiego Teatru Tańca z Poznania. To dwie od­mienne grupy, które muszą współpra­cować, by stworzyć jeden gatunek te­atralny. Oczywiście, czy udało mi się wypracować taką jedność, zobaczy­my w kolejny

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pieśń, miód i pieprz

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 37

Autor:

Leszek Pułka

Data:

13.02.1999

Realizacje repertuarowe