Licealiści "przerabiający" okres antyczny uczą się, że tragedia to z greckiego "pieśń kozła", od tragos - kozioł i ode - pieśń. Wkuwanie szłoby im sprawniej, gdyby ktoś ich poinformował, że pieśń kozła nie jest jedynie martwym terminem z historii martwej kultury, ale zjawiskiem jak najbardziej współczesnym. Tę nazwę, sięgającą do korzeni europejskiego teatru, nosi wrocławska grupa teatralna działająca od kilku lat przy Ośrodku Grotowskiego. Jest to adres nieprzypadkowy, ponieważ młodzi artyści z teatru Pieśń Kozła nawiązują do pracy twórcy Laboratorium, który ćwierć wieku strawił na badaniu starych kultur i rytuałów pod kątem ich wykorzystania w praktyce teatralnej. Spektakl "Kroniki", który wrocławska grupa pokazała w zeszły piątek w Teatrze Małym, wywodzi się wprost z ostatnich doświadczeń Grotowskiego z archaicznymi pieśniami z Afryki i Karaibów. To historia mitycznego Gilgamesza, bohatera sumeryjskiego eposu, opowiadana za pom
Tytuł oryginalny
Pieśń kozła
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 23