"Polska, swoi, własne łzy, własne trwogi, zbrodnie, sny, własne brudy, podłość, kłam..." Nie ma drugiego takiego dramatu! Wiekowe, złożone z niby to łatwych rymów, wywiedzione z realnego zdarzenia "Wesele" wciąż ma nas wszystkich w sobie. Z kompleksami chłopskich synów i wrodzoną pogardą inteligentów, z pustotą maskowaną gadulstwem, z zażartą złością wobec wszystkich, złośliwością, zawiścią. Z marzeniami i z pospolitością. Marcin Liber nie musiał robić wiele, żeby wydobyć z klasyka syntezę społecznej wrogości - i nie w przeniesieniu akcji do dzisiejszego lokalu tkwiło sedno jego zabiegów. Wystarczyło postawić naprzeciw siebie chamów i elity, kazać spojrzeć sobie w oczy - i odrzeć Wyspiańskiego z elegancji i wdzięku. Wyłaziło wszystko: tandeta Poety (Mateusz Łasowski) i piskliwa agresja Panny Młodej (Julia Wyszyńska), bełkot Dziennikarza (Piotr Stramowski), nienawiść do Żydów (wszyscy), ale i arogancja "panny modern" Racheli (
Tytuł oryginalny
Pieścimy się ino snam
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 3