Zdziwiła i zastanowiła mnie ostatnia realizacja tego tekstu na scenie Teatru im. J. Słowackiego. Spektakl zrobiły dwie młode panie - Ewa Kurtyś wyreżyserowała go a Anna Sekuła zrobiła scenografię. Wynikać by więc powinno z tej spółki jakieś "nowe odczytanie" tego obrosłego zasługami, komentarzami i pochwałami dramatu. Tymczasem przedstawienie jest suche, ascetyczne, czasem realistyczne - rodzajowe. A jednak jest w nim własny pomysł reżysera. Jest to jednak taki pomysł, który trudno wytłumaczyć jednym słowem bo jest to pomysł negatywny. Znaczy to tyle, że pani Ewa Kurtyś zdecydowała się nie odczytywać "Pierwszego dnia..." w stylu rozdętej frazeologii krytycznej lat 60-tych. I może zdecydowała się także odrzucić to, co w każdym z nas tkwi minio wszystko - skrzywienie pierwszej szkolnej interpretacji. Bo właśnie ta pierwsza opinia, ta pierwsza formacja, jaką daje nauczyciel "polskiego" jest bagażem a często myślowym, z którym spieramy się d
Tytuł oryginalny
Pierwszy dzień wolności
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 69