Rozdzierającym pesymizmem, krzykiem na ten zły XXI wiek i złą naturę ludzką rozpoczęła się katowicki festiwal - o przedstawieniu "Babel" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, prezentowanym jako spektakl mistrzowski na Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Edyta Walicka z Nowej Siły Krytycznej.
Poczęstowano nas "Bablem" Mai Kleczewskiej na powitanie, na dobry początek. Temat trudny, i dobrze, w końcu nie przyszliśmy na farsę ani operę mydlaną, nie oczekujemy "łatwego teatru" - nie na festiwalu sztuki reżyserskiej. Toteż spektakl Kleczewskiej do łatwych nie należy. Reżyserka sięgnęła po tekst Elfride Jelinek, zainspirowany doniesieniami o torturach w więzieniu Abu Ghraib. Pamiętamy tę sprawę sprzed kilku lat. Gazety krzyczały, telewizja szalała, a w Internecie można było znaleźć wszystko. Zdjęcia, filmy I to jest punkt wyjścia. Z bagażem tej wiedzy wchodzimy na spektakl. Uderza pustka, chłód, nicość na scenie. Szara podłoga, szara ściana - mur szarości. Cztery stoły prosektoryjne. Jesteśmy zatem w prosektorium? Może to czyściec, a może piekło? Przestrzeń nie jest dookreślona. W tej szarości za chwilę zobaczymy ludzkie upiory. Jest też woda. Zaskakująco dużo wody. Słychać jej plusk, gdy aktorzy przechadzają się po scenie. Na