To stały dylemat bywalców: przygotowywać się do obejrzenia sztuki czy też iść do teatru niczym czysta kartka. Idąc do Starego Teatru na "Królestwo" według scenariusza Larsa von Triera, wybrałam to pierwsze rozwiązanie - pisze Magda Huzarska Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
W przypadku wielkich dzieł dramatycznych czy powieści trudno wyrzucić z głowy ich znajomość. Pozostaje tylko, a może aż, śledzenie, co zrobi z nimi reżyser, jakimi ścieżkami podąży jego interpretacyjna wyobraźnia. Kiedy jednak na scenie wystawiany jest spektakl na podstawie serialu, powstaje problem: pozbawić się przyjemności odkrywania zaskakujących zwrotów akcji, czy może śledzić nieznaną historię, dając się porwać fabule? Idąc do Starego Teatru na "Królestwo" według scenariusza Larsa von Triera, wybrałam to pierwsze rozwiązanie. Może dlatego, że reżyser przedstawienia Remigiusz Brzyk zapowiedział, że nada filmowi nowy wydźwięk, inspirowany sytuacją narodowej sceny. Sięgnęłam więc po serial, który wyprodukowano w latach 90. I nie ukrywam, że oglądanie historii o pewnym szpitalu w Danii, w którym dzieją się dziwne rzeczy, a duchy prowadzą swoje tragiczne żywoty na równi z pacjentami i lekarzami, sprawiło mi przyjemność. Podobn