"Szczęśliwe dni" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Strzelista kopka koszonej trawy i Beata Rybotycka, która w wyreżyserowanych przez Krzysztofa Jasińskiego "Szczęśliwych dniach" Samuela Becketta wystawała ze szczytu kopki - przypomniały błogą epokę sianokosów. Gdzie tamten czerwiec? Poranek w chałupie babki, dojadanie jajecznic na śniadanie, dopijanie herbat i wuj Józef przez okno w kuchni wypatrujący burzowych chmur... Gdzie to wszystko? Babka czule w uniesione oczy Józefa spozierała i mówiła: "Nie łudź się, Józefku...". Wuj dałby wszystko, by nie musieć brać kosy i leźć na łąkę za stodołą. Dałby wszystko, by lunęło, bo wtedy by się zostało, z kredensu wyciągnęło pocieszycielkę, rozlało i na przejaśnienie spokojnie poczekało. A tak - co? Mordęga trawiasta. Nie miał szczęścia Józef - każdy czerwiec był jak drut. Trzeba było iść. Rok w rok zatem - moja błogość czerwcowa... Błogość? Tak, byłem za mały, by kosić, napawałem się więc nicnierobieniem. Dobrze, ale skąd wspo