Z "Sezonem powracających reżyserów" polemizuje w felietonie dla e-teatru Igor Stokfiszewski
Przez dłuższy czas, po lekturze tekstu Joanny Derkaczew "Sezon powracających reżyserów" zastanawiałem się nad niesmakiem, który pozostał we mnie po pierwszym czytaniu. Niby nic, ot - krytyczka stawia tezę, że reżyserki i reżyserzy, decydujący się na realizację spektakli w Polsce po dłuższej emigracji powinni z ostrożnością dobierać tematy i estetyki, by nie podlegać złudzeniu, że "przeszczepianie" zapewnia sukces, a na pewno odróżnia natychmiast ich teatralną pracę. Krytyczka kończy tekst ogólnym zawołaniem: "Powracający emigranci mogą wzbogacić polską scenę nowymi pomysłami, przyczynić się do zrewidowania naszych przyzwyczajeń. Powinni jednak korzystać nie tylko z wyuczonego za granicą warsztatu i wyobrażeń, jak to powinno być zrobione w Polsce, ale też z własnej wrażliwości", a ponadto zabezpiecza się przed posądzeniem o złe intencje, odcinając się od określeń "teatr francuski", "teatr niemiecki" jako potencjalnie ksenofobiczny