EN

11.10.2010 Wersja do druku

Pieprzę festiwale!

Festiwale, jako forma organizacji życia artystycznego, są nad wyraz atrakcyjne dla neoliberalnego państwa i społeczeństwa. To swoiste kulturalne alibi, dające ułudę, że sztuka znajduje się w centrum publicznego dyskursu - pisze Maciej Nowak w Krytyce Politycznej.

Wróciłem właśnie z kolejnego festiwalu. I mam już tego naprawdę dość. Na wortalu polskiego teatru e-teatr.pl zarejestrowanych mamy prawie 600 festiwali. Wypada mniej więcej po 2 dziennie po odliczeniu okresu Bożego Narodzenia i Wielkiego Tygodnia, kiedy tradycyjnie teatry nie działają. Ta festiwalowa biegunka jest fenomenem naszej epoki i wiele mówi o dzisiejszym stylu uprawiania kultury. Festiwal, w rozumieniu artystycznego święta pojawił się w Europie po raz pierwszy jeszcze w XVIII wieku. Był to Festiwal Szekspirowski w Stratford organizowany przez Davida Garricka. Przez kolejne stulecia po formę tę sięgano sporadycznie. W historii zapisały się festiwale wagnerowskie w Bayreuth, sztuki dramatycznej w Orange i Paryżu. Przełom nastąpił po II wojnie światowej wraz z niespodziewanym sukcesem skromnie początkowo pomyślanego festiwalu w Avignonie. Z prezentacji spektakli Jean Vilara avignońska impreza dość szybko przekształciła się w jedną z najważ

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pieprzę festiwale!

Źródło:

Materiał nadesłany

Krytyka Polityczna online

Autor:

Maciej Nowak

Data:

11.10.2010