Spektakl Rimasa Tuminasa przypomina bombę - o gościnnych występach "Czekając na Godota" w reż. Rimasa Tuminasa z Teatru Małego w Wilnie na Festiwalu Dedykacje - Beckett pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.
Wydaje się, że brutalizm na scenie tak mocno zawładnął wyobraźnią teatralnego widza, że trudno sobie wyobrazić inną drogę, prowadzącą do analizy świata na skraju upadku. Jednak spokojny wariat niszczony szaleństwem od wewnątrz zawsze budzi większe przerażenie od tego, który krzyczy i rwie włosy z głowy. Spektakl Rimasa Tuminasa [na zdjęciu] przypomina bombę. Jej zegar nie cyka, ale odmierza czas przyjemnymi uderzeniami, których słuchanie wprawia w błogi stan relaksu, każąc zapomnieć o nieuchronnie zbliżającej się eksplozji. Scenografia multiplikuje elementy krajobrazu - oprócz drzewa, na scenie wiele rzeźbionych, odrapanych drzwi. Zamiast słońca kilkanaście kulistych lamp i żarówek - rozświetlając się sygnalizują kolejne sceny, przejścia ze snu na jawę, ze śmierci do życia. Vladimir i Estragon wyglądają jak włóczędzy, Pozzo przypomina upadłego bogacza, któremu zostały tylko wielkopańskie maniery, a Lucky jest poniżonym, dziwny