Po niedzielnej premierze "Werthera" Julesa Masseneta padło w prasie warszawskiej wiele słów krytycznych. Często słusznych. Pod względem reżyserskim bowiem nie jest to spektakl olśniewający. Wszystko jednak wynagradza wspaniały śpiew solistów - takiego ich zestawu dawno na tej scenie nie było. Dlatego warto odwiedzić Teatr Wielki. Co do reżyserii, rzeczywiście nie jest najlepiej. Są w tym spektaklu gesty i wydarzenia zupełnie enigmatyczne. Postaci kręcą się po scenie, bywa, że bez celu i sensu. Najwięcej takich qui pro quo jest w drugim akcie, w którym akcja dzieje się przed kościołem: za nic w świecie nie można zrozumieć, dlaczego akurat w danym momencie ktoś wchodzi, a ktoś wychodzi. Myślę jednak, że wiele kłopotów Gerarda Wilka, debiutanta w tej roli, wynika niestety z samej partytury. Są w niej fragmenty puste, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić - najlepiej byłoby spuścić kurtynę. Chyba rację miał Brahms, k
Tytuł oryginalny
Piękny śpiew przede wszystkim
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza Gazeta Stołeczna nr 273