Kiedy Agata Duda-Gracz opatruje swój spektakl tytułem "Ojciec" - choćby długo tłumaczyła, że nigdy nie robi przedstawień autobiograficznych - to i tak wszyscy wiedzą, że będzie to próba wyzwolenia się reżyserki od porównań z twórczością ojca Można napisać całe tomy o tym, jak mają się do siebie manifestacyjna brzydota ludzi i pejzaży Jerzego Dudy-Gracza i równie manifestacyjny estetyzm przedstawień jego córki Agaty, przynajmniej tych wczesnych. Można dywagować o przyczynach odrzucenia przez nią ojcowskiej estetyki i stopniowym żeglowaniu ku niej (premiera "Według Agafii" w Teatrze imienia Jaracza Lodzi). Agata Duda-Gracz mówi o sobie, że jest ostatnią z rodu. Po niej nie będzie już nikogo o tym nazwisku w polskiej sztuce. To musi być straszne uczucie - wymusza na człowieku i jego dziele coś w rodzaju nieustającego podsumowywania. Pewnie dlatego Agata Duda-Gracz łatwo wpisuje się w stereotyp dziewczyny z pretensjami. Nigdy nie sięga po d
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Gazeta Prawna, dodatek Kultura, nr 230