Chapeau bas przed reżyserem, który po premierze tak wytrwale poprawia spektakl i to radykalnie. W ten sposób przecież otwarcie przyznaje się do potknięć, przytakuje krytykom. "Ja" reżyserskie wydaje się więc dość pokorne wobec wytworu swej wyobraźni i talentu, chce uczyć się na błędach, swą pracę traktuje może jako poszukiwanie, laboratorium. Przy podniesionej kurtynie nie może to być przyjemne. "Książę Myszkin" w lipcu i "Książę Myszkin" w październiku to dwa różniące się przedstawienia. Już w końcówce ubiegłego sezonu Grzegorz {#os#13932}Jarzyna{/#} zrezygnował z patetycznego finału, w którym rozbrzmiewała patriotyczna (czy raczej nacjonalistyczna) pieśń o Rosji. W sposób niczym nie uzasadniony zagłuszała ona temat uczuciowego czworokąta (Agłaja - Myszkin - Nastazja - Rogożyn), który wyraźnie interesował reżysera przez większą część spektaklu, przeczyła też intencji tytułu. We wznowionym w tym sezonie
Tytuł oryginalny
piękno zbawi świat
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Nr 39