Tadeusz Słobodzianek w "Carze Mikołaju" zmaga się z mitem wyrosłym z chciejstwa ludzi, z ich marzeń o powrocie do starego, choć nie do końca dobrego, porządku. Ale lepszy taki niż żaden. To tęsknota do istnienia władzy, której mogą się podporządkować. Takiej, która robi z nich ludzi lepszych i spełnia ich tęsknoty do wielkości Może być surowa, byleby cechowała się ojcowską troską. Do niej można się modlić i oddawać się jej w opiekę. Kiedy na kresowej wsi pojawia się strudzony domokrążca, bas chóru cerkiewnego Mikołaj Regis, nic nie zwiastuje jeszcze niespodziewanych wydarzeń. Regis jest zagubionym człowiekiem, który szuka pracy. Niespodziewanie zostaje wplątany w wydarzenia, które jak trąba powietrzna wynoszą go coraz wyżej i wyżej, tak że w pewnym momencie sam zaczyna wierzyć w swą boską ponadprzeciętność. W to, że jest cudem uratowanym z pożogi rewolucji carem Mikołajem. Utwierdza go w tym powstały natychmiast "dwór", z
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna" nr 66