"Piękna Lucynda" Mariana Hemara w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze 6.piętro w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Eugeniuszowi Korinowi udała się (nomen omen) sztuka niezwykła, bowiem publiczność która wiedziała, że spektakl Hemara jest żartem, bawiła się wyłapując co chwilę rozmaite kpinki i aluzje, zaś ci widzowie, którzy myśleli, że to "naprawdę", mogli z pewnym nawet zaangażowaniem śledzić i losy młodych i związane z nimi poczynania muz. Przypomniano tym samym na 6.Piętrze, że Hemar wielkim poetą był, "Natrętów" Bielawskiego przepisał z cudownym poczuciem humoru, słowa jak zwykle jadły mu z ręki karnie układając się w zwiewna frazę, a muzyka - jakby pisała się do tych wierszyków sama, no, może przy niewielkim udziale nieobecnej na scenie Polihymnii. Piękna Lucynda - prócz tego, że to nadzwyczaj udana komedia, jest także pewnego rodzaju hołdem złożonym teatrowi z TAMTYCH lat: literackiemu, staromodnemu, takiemu z kurtyną i z budką suflera, i - z samym suflerem. Naturalnie hołd ten jest nie na baczność czy na kolanach oddany, to raczej po