"Natrętów" Józefa Bielawskiego grano w 1765 roku na otwarcie sceny narodowej: Marian He mar adaptował tę komedię dla londyńskiego teatru wychodźczego. Więc staroświecczyzna do kwadratu (bo i quiproquiackie dowcipy Hemara zdążyły się trochę zestarzeć). Nie wiem, czy koniecznie trzeba było ją ożywiać grubymi dowcipami; nie kryję miernego entuzjazmu dla stosowanej przez Eugeniusza Korina metody dociskania pedału do dechy w komediach. Ale bez takiego ugroteskowienia może nie doczekałbym się Sławy Kwaśniewskiej i Kazimiery Nogajówny fruwających pod sufitem teatru w postaci muz. A czy zobaczyłbym czcigodną Krystynę Feldman (jubileusz 55 lat na scenie!) tańczącą kankana, fikającą koziołki i harcującą z cudownym, w roli gamonia Wawrzonka łobuzerskim wdziękiem? Czegóż więcej po karnawale chcieć?
Tytuł oryginalny
Piękna Lucynda
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 12