Towarzyszą tym schowkom i rozbłyskom pamięci i niepamięci liczne zdjęcia, na których Agnieszka Osiecka jest zawsze piękna i wysoka - o książce Agnieszki Osieckiej "Galeria potworów" pisze Jan Zieliński.
Trudna książka, nie jestem pewien, czy ją do końca zrozumiałem. Autorka boryka się z tym, co się z Polakami porobiło (syndrom "wydeo"), i z własnymi wspomnieniami, i z tą chudą staruszką z haczykowatym nosem, którą spotykała to w Pucku, to na targu, to w Paryżu, domyślając się z wolna, kto to jest. Piękna książka, pełna miejsc niezwykłej urody, rozrzucanych hojnie, niedbałym gestem, jak perły z inkrustowanej szkatułki: toczą się po nieheblowanej podłodze, powoli zamiera ich stukot. Pochwała niepamięci i złej pamięci. "To jest ciekawe: te wszystkie zawijasy pamięci, te wszystkie schowki i te nagłe błyski reflektorów". Są tu kobiety, które zbierają z ziemi oczy martwych lalek i pieką piernik z marchwi, kiedy mężczyźni nabroili. Jest trochę ciepła, co przechowuje się jeszcze w zgięciu rękawa palta, niedbale porzuconego na krześle. Są gołębie prestidigitatora, tłuste i pachnące zimną kieszenią. To, że trudno uszyć buty na lilipu