Bywa tak, że człowiek dochodzi do punktu, w którym orientuje się, iż zmarnował życie. I rozpoczyna obrachunki: z sobą, innymi, losem. Jest to bardzo ludzkie, ale zapewne błędne, gdyż rachować trzeba wprzód, a nie wstecz, jeżeli się ma nadzieję coś jeszcze zbudować. A jeżeli się nie ma nadziei? Wtedy zaczyna się tragiczny zmierzch długiego dnia. W sztuce O'Neilla spotykamy się z taką tragicznie przegraną rodziną wędrownego aktora. Głowa rodu Tyronów, ongiś talent na miarę ról szekspirowskich, ale przedtem jeszcze nędzarz, sprzeniewierzył się powołaniu, ulegając pokusie wymiany talentu na pieniądze. Zdewaluował talent, pieniądze zrobił średnie, spierniczał jako sknera, obsesyjnie lękający się wizji niedołężnej starości w przytułku dla ubogich. Pani Mary Tyrone jako pensjonarka marzyła o tym, aby zostać pianistką lub zakonnicą. Dziewczęcy infantylizm, z którego zwykle się wyrasta, okazał się u niej trwałą cechą charakt
Tytuł oryginalny
Piekło z mewą na błękitnym tle
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza Nr 217