MŁODY CZŁOWIEK w kelnerskim uniformie, z ironicznym grymasem na twarzy, dyskretnie, ale zdecydowanie dyrygując rękami, zaprasza publiczność do piekła. Piekło na razie nie jest groźne, drzwi jeszcze się otwierają, można wyjść, można wrócić po chwili, ale za moment drzwi się zamkną i z piekła nie będzie już wyjścia. Publiczność raz patrzy podejrzliwie na młodego człowieka w czerni, raz z roztargnieniem, to znowu z niepokojem. Nie wiadomo, czy to już zaczął się teatr, czy jeszcze jesteśmy wolni. Co kilkanaście sekund wchodzą ludzie, stają niepewnie u progu i zaraz posłusznie idą w stronę, którą wskazuje piekielny, czy hotelowo-piekielny lokaj, a może kelner, a może ktoś inny, o którym trudno powiedzieć, jaką pełni funkcję. Twarz ni to clowna, ni to operetkowego kpiarza, blada i poza warstwą uśmiechu smutna, a może i gorzka, zastanawia. Publiczność śledzi eleganckie, pełne wytworności ruchy, za którymi czai się zdrada. Bo któż z
Tytuł oryginalny
Piekło to Sartre
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 37