"Hamlet" w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Jolanta Kowalska w Teatrze.
"Hamlet" Moniki Pęcikiewicz rozpoczyna się jak konferencja prasowa. Na krzesełkach przed żelazną kurtyną prezentuje się nowa władza Elsynoru. Wbity w garnitur Klaudiusz, Gertruda w kostiumie haute couture, z ekstrawagancką, wysoko spiętrzoną fryzurą, Laertes bezradnie przysłaniający oczy przed blaskiem świateł, Horacy z pokerową twarzą, wreszcie - nieco nastroszony Hamlet, z Ofelią wtuloną w ramię. Oficjalne uśmiechy, powściągliwe gesty i lakoniczny komunikat o sytuacji w państwie po śmierci króla. Elegancki wizerunek nowego establishmentu burzą wątłe próby buntu młodego Hamleta, szybko stłumione przez matkę oraz spóźnione wejście Poloniusza, z hałasem usiłującego sforsowaćdrzwi żelaznej kurtyny. Królewski szambelan, uzbrojony w koloratkę i ogniotrwały spokój na twarzy, okazuje się duchownym! Ta postać rzuca nowe światło na stosunki panujące w Elsynorze. W spektaklu Moniki Pęcikiwicz nie ma polityki, ale jest ideologia, której znak