"Rosemary" Magdy Fertacz w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Do eleganckiego apartamentowca na Manhattanie wprowadza się młode małżeństwo po przejściach - Rose i Guy. On jest aktorem, ona pisze piosenki. Poszczęściło się im, tu zaczną wszystko od nowa. Fabuła słynnego filmu Romana Polańskiego posłużyła Wojciechowi Farudze i Magdzie Fertacz do opowiedzenia o innym wydarzającym się niemal każdego dnia horrorze. Skąpane w pastelowym świetle wnętrze przypomina wysmakowany buduar. Rose (Aleksandra Przybył) pod nieobecność męża zajętego zdjęciami do nowego filmu zaczyna dostrzegać coś niepokojącego. Tajemnicza śmierć nastoletniej Samanthy, natarczywość demonicznej pary sąsiadów Romana i Minnie (świetni Bogumiła Murzyńska i Antoni Gryzik) budzą lęk. Twórcy z powodzeniem budują na scenie atmosferę grozy i osaczenia. Zło, które przeczuwamy, ukryte gdzieś blisko, tuż za fasadą mieszczańskiego szczęścia i dobrobytu, zostaje nazwane w brutalnej scenie gwałtu Guya (Piotr Bułka) na żonie. "Rosemary"