W teatrze najważniejsi są ludzie. Wybór reżysera i jego współpracowników - współtwórców przedstawienia determinuje charakter widowiska, a wybór aktorów do poszczególnych ról decyduje o jakości. Niespodzianki zdarzają się rzadko.
Reżyserię "Iwony księżniczki Burgunda" powierzono Andrzejowi Rozhinowi, artyście z 40-letnim stażem scenicznym. W Toruniu przygotował w 1994 roku (sprawnie i w pełni profesjonalnie) premierę "Krakowiaków i górali", która cieszyła się dużym powodzeniem. "Iwona" też będzie cieszyć się powodzeniem, choć nie jest to sztuka ani specjalnie wesoła, ani krótka, ani bezproblemowa. Gzy zasłużenie? Rozhin zderza na scenie dwa światy: dworu królewskiego - barwnego, elokwentnego, rozbawionego, ale składającego się z ludzi próżnych i głupich, łatwych do opanowania i manipulowania. I świata poza dworem, gdzie dominuje, paskudny w swej wymowie, życiowy, minimalistyczny realizm małych ludzi. Iwona, którą z "gorszego" do "lepszego" świata przeprowadza Książę Filip, nie jest ani stąd, ani stamtąd. Jest sygnałem istnienia trzeciej formy, autentykiem, złotem, które mogłoby zostać na sicie, gdyby komuś się chciało poszukać w Iwonie złota. Taką Iwonę g