OD chwili, kiedy krakowski Teatr im. Słowackiego wystąpił z polską prapremierą sztuki Eugene O'Neilla "Żałoba przystoi Elektrze", minęło ponad pół roku. Jeśli do sprawy tej wracam, to nie tylko dlatego, iż wznowiono ją właśnie po długim okresie przerwy; przedstawienie to było, jak sądzę, niedocenione przez krytykę teatralną, stanowi zaś ważny etap w recepcji dramaturgii O'Neilla w Polsce. Obok katowickiej inscenizacji "Long Day's Journey into Night", jest to druga O'Neillowska premiera, o której warto wspominać. Nie znaczy to bynajmniej, iż spektakl krakowski jest dobry; stanowi raczej miarę oceny inscenizacji innych, które, jak grzyby po deszczu, sypnęły się (w sensie przenośnym i dosłownym) około dwóch lat temu. Po owym, niezbyt fortunnym, renesansie stanowczo zbyt wielu krytyków cierpi dziś na "kociokwik", winiąc, w zależności od stopnia intuicji, bądź autora, bądź teatry i tłumaczenia. Przy wszystkich zastrzeżeniach, jakie wysuną
Tytuł oryginalny
Piekło dla ludzi dobrych
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 7/1963