"Otello" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Przemysław Skrzydelski w Sieciach.
Sensów w poznańskim "Otellu" trzeba szukać wytrwale i trochę na siłę. Nagroda czeka niewielka. Dokładnie pięć lat temu atmosferę sporów podgrzał nieco "Otello" Agnieszki Olsten z Teatru Narodowego. Choć miał zwolenników, nawet najzagorzalszym fanom dekonstrukcjonizmu nie chciało się bić o tezę, że z tekstu Stradfordczyka opłaca się wyrugować pierwszy akt. Bez niego dramat rozpędza się tylko pozornie. Wówczas Olsten przegrała, jednak dziś, kiedy tasuję w pamięci obrazy z tamtego przedstawienia, dociera do mnie, jak wiele da się uratować, tworząc chociaż frapujące odniesienia dzięki zgraniu kilku elementów: świetnie rozplanowanej przestrzeni dla zdarzeń i doświadczeniu aktorów. To zawsze jakaś ucieczka, oczywiście na kredyt. Nie bez powodu przywołuję tamtą premierę. Obserwując, jak rozwija się poznański "Otello" Pawła Szkotaka, nabierałem przekonania, że logiczny wywód i tak niechybnie rozpryskuje się w przypadkowe odłamki, gdy ty