To spektakl rozrywkowy i chyba nie ma co dorabiać do niego głębokiej interpretacji, bo to może jedynie zniekształcić odbiór - o spektaklu "Mistrz i Małgorzata" w reż. Waldemara Wolańskiego w Teatrze Groteska w Krakowie pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.
"Mistrz i Małgorzata" w Teatrze Groteska to spektakl rozrywkowy i chyba nie ma po co dorabiać do niego głębokiej interpretacji, bo to może jedynie zniekształcić odbiór. Z konieczności skrócona fabuła zacieśnia się głównie do wątku grupy Wolanda (Krzysztof Grygier) oraz związku tytułowych bohaterów. A wszystko to opowiedziane z perspektywy poety Bezdomnego (Franciszek Muła), dzięki czemu motyw jego opowieści ujmuje przedstawienie w zgrabną klamrę. Poeta jest też jedyną postacią z ziemskiego padołu graną przez aktora, a nie animowaną przez jedno z diablich wcieleń lalką. Jest to znak, że jedynie on nie poddał się piekielnym mocom i dlatego przejął misję Mistrza oraz mógł opowiedzieć jego historię - splecioną ze swoją własną. Jednak nie ten motyw jest w spektaklu najważniejszy - wydaje się on jedynie wisienką na torcie zaserwowanym widzowi. Tort ten tworzą natomiast liczne, bardzo widowiskowe lub łatwo melodramatyczne sceny. Do pierwszej