W wersji Michała Zadary mowa Marszałka brzmi jak skarga trzech wiedźm, którym nie wyszło uwiedzenie Makbeta - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Barack Obama kiepsko wypada w kilkunastosekundowych telewizyjnych klipach. Na zdjęciach, na plakatach, na Twitterze - nowoczesny, charyzmatyczny lider. Ale gdy w serwisach informacyjnych próbuje się przemycić fragment jego wystąpienia, coś nie gra. Dlaczego? Medioznawcy mają odpowiedź - erudycja Obamy nie jest z tego świata. Pochodzi z czasów sprzed YouTube'a, krzykliwych nagłówków i rozproszonej uwagi odbiorców. Amerykański prezydent mówi do "słuchaczy", a nie do widzów. Jego klasycznie skonstruowanych przemówień należy "wysłuchać", i to od początku do końca, najlepiej w pakiecie z kilkoma innymi. Nie podaje swojego projektu politycznego w zgrabnym ostatnim zdaniu, który można od razu wrzucić na pasek informacyjny. Jest jednym z nielicznych mówców wybitnych, świadomych, a jednocześnie kompletnie niedostosowanych do współczesnych technik odbioru. Marek Aureliusz vs. Mark Zuckerberg Może dlatego twórcy projektu "Pięć polskich mów" (Teatr P