Dwa miesiące temu Teatr Ludowy obchodził pierwsze pięciolecie. Nie jest to cyfra imponująca, nawet jak na chroniczną nietrwałość polskich organizmów teatralnych (zabija je nie tylko wielki kataklizm, wystarczy mały nieżyt dróg oddechowych, nawet czkawka). Ale pięć lat to dużo, jeżeli przez ten czas pierwotny zamysł twórczy ostał się i utrwalił, jeżeli zespół oparł się pokusom pustego eksperymentowania, nie poszedł na wygody łatwej przeciętności. To dużo, jeżeli po kilku latach produkowania premier oblicze Teatru Ludowego nie jest skażone smutnym zmęczeniem "dojrzałości". Pięć lat temu uznanie i sympatię wywołała precyzyjna robota tego teatru nad "Księżniczką Turandot". Czy wówczas stać ich by było na taką inscenizację "Orestei", jaką widzowie warszawscy oglądali tydzień temu na scenie Teatru Polskiego? Nie lekceważę sukcesu "Księżniczki" Gozziego. dobry teatr zawsze jest trudny, ale znajmy proporcję między omszałym głazem a fi
Tytuł oryginalny
Pięć lat Teatru Ludowego
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 8