Rok po premierze do Warszawy z wałbrzyskiego Teatru im. Szaniawskiego przyjechała "Piaskownica", pierwsza realizacja sztuki coraz bardziej wziętego warszawskiego dramaturga Michała {#os#43013}Walczaka{/#}. Przedstawienie, które pokazano na Festiwalu Korczakowskim w Teatrze Lalka, powinni byli zobaczyć wszyscy, których zawiodła w ubiegłym sezonie premiera tej samej sztuki w Narodowym. Tym, którzy szczęśliwie nie widzieli warszawskiej "Piaskownicy w piaskownicy", przypomnę, że dramat Walczaka połączono wtedy ze sztuką "dorosłego" dramaturga Tadeusza {#os#1006}Bradeckiego{/#}, która nosi przypadkiem ten sam tytuł. Kierownictwo Narodowego uznało bowiem, że młody autor sam sobie nie poradzi. Ponieważ nieznośnie pretensjonalna i nudna sztuka Bradeckiego jest grana jako pierwsza, odstrasza od utworu Walczaka. A szkoda, bo to jeden z najciekawszych debiutów dramaturgicznych ostatnich lat: historia uczucia, które rodzi się pomiędzy dwojgiem bohaterów, pół dzieci,
Tytuł oryginalny
Piaskownica
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza Stołeczna Nr 221