"Edith i Marlene" w reż. Arnolda Pujszy w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Iwona Torbicka w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Premiera "Edith i Marlene" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu: Piaf jako karykatura samej siebie, Dietrich jako pretensjonalna operowa diva, w tle wykastrowany Brassens słowem - tragedia. Zakończona "Blowing in the wind" Dylana zaśpiewanego z operową kluchą. Najnowsza premiera w Teatrze Muzycznym przekonuje, że wszystko można zepsuć. Jakaś pomroczność jasna sprawiła chyba, że zgodziłam się pójść na premierę "Edith i Marlene" do Teatru Muzycznego, który od dawna omijam szerokim łukiem - kiedyś zaryzykowałam i nie dotrwałam nawet do przerwy. Namówił mnie kolega z redakcji. - Jako koneserka piosenki francuskiej powinnaś iść - zachęcał. Poszłam. I była to moja najgorsza decyzja w ciągu ostatnich kilku lat. Złą wróżbą była już pierwsza scena, kiedy Piaf (Lucyna Winkiel) i Dietrich (Agnieszka Wawrzyniak) w monologach szukały dialogu, obie zwrócone twarzą do widowni. Potem było już tylko gorzej. Sztuka węgierskiej autorki Evy Pataki jest przede wszy