EN

24.12.2007 Wersja do druku

Petarda

- Szczęście to stan wyjątkowy i takich doznań w Starym Teatrze miałam wiele.
Po wszystkich sukcesach i wielkich rolach jestem już poza nawiasem, na obrzeżach teatru. Nikt mnie nie obsadza. Oczywiście dla starych aktorek jest mało ról, ale można robić adaptacje. Gdyby ktoś chciał, toby znalazł - mówi ANNA POLONY, aktorka.

O Boże, niech pan zobaczy, jakie ta kobieta, przy stoliku za panem, ma cudowne dziecko. To moja obsesja: dzidzi małe. Powinnam być pielęgniarką na oddziale dla noworodków. Boja najbardziej lubię takie maluśkie. Własnego nie chciała pani mieć? - W jakimś momencie chciałam, ale okropnie bałam się ciąży i porodu. Sama jestem - jak się śmieją moje koleżanki - wyrobem przedwojennym. Urodziłam się w styczniu 1939 roku, a mój ojciec zmarł na chorobę naczyniową kilka miesięcy przed moim urodzeniem, miał 59 lat. Rodzice mieli dwóch synów i dwie córki i to miało być wszystko. I po 17 latach ten straszny przypadek, czyli ja. Rodzice właśnie przepraszali się po kłótni. No i mama mnie urodziła, a była już starszą kobietą, miała czterdzieści parę lat. Gdy dorosłam i kłóciłyśmy się z mamą, mówiłam: "Trzeba było mnie wyrzucić!", (śmiech) W rodzinie uważali, że takie dziecko jak ja jest szczęśliwe. Wokół miałam starszych ludzi, pie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Petarda

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 299/22/23.12.2007 dodatek - Wysokie Obcasy

Autor:

Dariusz Zaborek

Data:

24.12.2007