NIE JESTEM pewien, czy mam prawo pisać o Pantomimie. O pantomimie w ogóle i o Pantomimie wrocławskiej. Pantomima nie jest teatrem, jeśli przyjąć, że słowo, mimo wszystko, pozostaje konstytutywnym jego czynnikiem - przynajmniej w teatrze europejskim; nie jest może nawet "rodzajem teatru", choć wraz z formami obrzędu, tańca i poezji stoi u jego kolebki. Pantomima nie jest także - sądzę wręcz, że nie powinna być - tańcem, choć jak taniec jest widowiskiem pozbawionym głosu, operuje ruchem, gestem, układem ciała. Czym jest więc pantomima, czym może być, czym być powinna? Jak ukształtują się współcześnie jej możliwości rozwoju? Na żadne z tych pytań nie ośmieliłbym się odpowiedzieć w sposób trochę arbitralny; są one raczej wyrazem zakłopotania niż próbą mistyfikacji gruntownego poglądu i rozpoznania problemu. Pantomima, gdyby istotnie mogła się odrodzić i szerzej rozwinąć, musiałaby wykształcić własnych recenzentów i krytyków, jak
Tytuł oryginalny
Perypetie Pantomimy
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 19