"Dzień Świra" w operze? Równie dobrze można by było postawić przed kurtyną wielkie lustro. Ale to by było zbyt dosłowne, więc niech się świr święci! W czerwcu minie dekada od premiery filmu Koterskiego. Dużo to czy mało? Aktualne to jeszcze czy nie? Otóż, niestety, coraz bardziej aktualne. Przez te dziesięć lat "stosowny" inteligent dostał jeszcze mocniej po mentalnym garbie. Przede wszystkim od telewizji, która wspólnie wylansowały formułę wielkiego turnieju bez zasad - bo jak za kryterium sukcesu uznać coś tak nieuchwytnego jak medialność? Do losów Miauczyńskiego zaczęły się zresztą upodabniać losy grającego go Marka Kondrata, uznawanego za autorytet moralny, bo nie dorabia do emerytury w głupich komediach. "Dzień Świra" w operze to perwersja i jako taka może być bolesna. Czekam niecierpliwie.
Tytuł oryginalny
Perwersja w operze
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Głos Wielkopolski nr 22