EN

15.02.2010 Wersja do druku

Persona, czyli wszystko o mojej matce

W "Personie. Ciele Simone", najnowszym przedstawieniu Krystiana Lupy, zachowano wszelkie pozory dyskrecji i bezpieczeństwa. A jednak wydarza się tu coś nieodwracalnego

Pierwsze improwizacje, pierwsze próby, negocjacje, strzępki planów odkrywanych przed wścibskim dzien­nikarzem (Marcin Tyrol). Miody reży­ser Artur (Andrzej Szeremeta) i przeszczepiona z Bergmanowskiej "Per­sony" aktorka Elżbieta Vogler (Małgo­rzata Braunek) nadal spierają się, czy przystępować w ogóle do pracy nad projektem "Simone Weil". Dopiero odnieśli spektakularny sukces zreali­zowaną wspólnie "Medeą". Po co teraz sięgać po pisma francuskiej mistyczki, lewaczki, anorektyczki, która w imię solidarności z cierpiącymi zagłodziła się na śmierć? Która pielęgnowała własną samotność i nieszczęście? Która będąc Żydówką, wybrała chrześci­jaństwo, bo widziała w nim religię naj­bardziej stosowną dla takich jak ona niewolników, ludzi przegranych? Dys­kutujący bez końca artyści z podejrz­liwością oceniają nawzajem swoje motywy. Oskarżają się to o zakłama­nie, tchórzostwo, to znów o niedoj­rzałość. On ją podpuszcza, prz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza-Stołeczna nr 38

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

15.02.2010

Realizacje repertuarowe