- Praca w operze to nie jest spotkanie towarzyskie, na którym pije się herbatkę - to walka z żywiołem. Wszyscy oczekują cudu w trzy i pół tygodnia, ale kiedy reżyser pracuje na pełnych obrotach, żeby to w ogóle doszło do skutku, to go nienawidzą - mówi reżyserka Barbara Wysocka w rozmowie z Jackiem Marczyńskim w Ruchu Muzycznym.
Jacek Marczyński: Opera krążyła wokół Pani od dawna, czy też pojawiła się przypadkiem? Barbara Wysocka: To, że się pojawiła, na pewno w znacznej mierze wynika z tego, że kiedyś intensywnie zajmowałam się muzyką. Moje późniejsze studia aktorskie i reżyserskie były ucieczką od muzyki, a pierwsza propozycja pracy w operze - dość zaskakującym do niej powrotem. To tak, jakby wyjechać z jakiegoś miejsca, którego się nie lubi, długo podróżować", a potem znowu wrócić do tego pierwszego miejsca, z innym podejściem i doświadczeniem. Moje kolejne zwroty zawodowe (dotąd przynajmniej) pozostają w obszarze sztuki: zmieniam narzędzia, warsztat, ale jednak zajmuję się tą samą materią. Opera nie krążyła zatem wokół mnie ani ja wokół niej, ale trudno też nazwać to przypadkiem - to raczej naturalna kolej rzeczy po studiach muzycznych, aktorskich i reżyserskich - połączenie wszystkich tych umiejętności w pracy operowej jest dość oczywiste. Nie c