Nikt nie obiecywał, że będzie to spektakl łatwy i przyjemny, ale nikt nie ostrzegał też, że będzie tak męczący - o spektaklu "Pelikan, czyli pożegnanie mięsa" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Joanna Flis z Nowej Siły Krytycznej.
Jeśli przepisem na nowoczesną realizację teatralną jest umieszczenie na scenie kamery i wprowadzenie kilku nagich aktorów (najlepiej płci męskiej) to Natalia Korczakowska doskonale odczytała tę recepturę. Szkoda tylko, że młoda reżyserka zapomniała o kilku innych niezbędnych składnikach. Przez to zamiast doskonałego ciasta poczęstowała widzów zakalcem. Jej "Pelikan, czyli pożegnanie mięsa" jest trudny do przełknięcia. Spektakl oparty został na twórczości Augusta Strindberga: dramacie "Pelikan" i autobiograficznej powieści "Spowiedź szaleńca". Za sprawą tych dzieł Korczakowska chciała wprowadzić widza w intymną przestrzeń teatru, w świat sztuk kameralnych, którym przed laty patronował właśnie Strindberg. W świecie tym rządzą emocje. Historia przeniesiona na scenę Malarni osnuta jest wokół losów pewnej rodziny pogrążonej w rozpaczy po śmierci ojca i męża. Żałobnicy próbują uporać się z zastałą sytuacją. Matka (Iwona Kowalska