Temat niewakacyjny, ale śmierć nie wybiera dnia ani godziny. W połowie lipca poruszeni zostaliśmy wiadomością o śmierci dwóch wybitnych przedstawicieli kultury i nauki polskiej, a mianowicie Zbigniewa Zapasiewicza i Leszka Kołakowskiego. Umarli dzień po dniu, wprawiając w kłopot wszystkowiedzące media - pisze Mediolan w miesięczniku Kraków.
Okazało się bowiem, że i owszem, one wszystko wiedzą, ale o seksaferze z udziałem Leppera, o aktorce Cugier-Kotce wynajmowanej na przemian przez PO i PiS i wielu innych celebrytach podobnego formatu. Kiedy zaś przyszło im się zmierzyć z prawdziwymi wielkościami, z rzeczywistymi dokonaniami i z pamięcią o ludziach, którzy stworzyli rzeczy nieprzemijające, wyszła na jaw niekompetencja, brak wiedzy, a nawet pomysłowości w znalezieniu osób, które by zastąpiły żurnalistów w uprzytomnieniu tzw. opinii publicznej, jaką stratę poniosła kultura i nauka polska. I nic tu nie pomogło nadrabianie miną, gorączkowe wstukiwanie wymienionych nazwisk w internetowe przeglądarki czy rozpaczliwe próby dodzwonienia się do kogokolwiek, kto specjalistom od produkowania informacji kojarzył się z aktorstwem lub filozofią. Wiadomość o śmierci Zbigniewa Zapasiewicza jako pierwszy podał portal teatr pl. [e-teatr.pl - red.] Tak przynajmniej wynikało z informacji na pasku,