O "Ożenku" w reż. Walerego Fokina z Teatru Aleksandryjskiego w Sankt Petersburgu prezentowanym podczas Spotkania Teatrów Narodowych pisze Antoni Winch z Nowej Siły Krytycznej.
Henrik Ibsen miał skłonność do długiego oddawania się marzeniom. Jeden z jego bohaterów, Peer, przejął od niego tę cechę (tyle że znacznie spotęgowaną). O czym Ibsen fantazjował, tego nie wiemy. Z Peerem rzecz ma się inaczej. Jego rojenia tworzą bowiem konstrukcję sztuki napisanej przez norweskiego dramaturga. Przykład Gynta pokazuje, iż możliwym jest protagonista, który nie robi absolutnie nic, postać marząca o czynie, a nie dokonująca go, podejmująca jakąś decyzję przez wyobrażenie sobie aktu jej podejmowania. Peer jest wysnuty z przeźroczystych, niewidzialnych prawie nici snu i złudzenia, a jednocześnie z jego losów daje się utkać jak najbardziej rzeczywiste problemy (choć rozwiewają się one z lekkością mgły, gdy tylko nadchodzi przebudzenie). W "Ożenku" Mikołaja Gogola, reżyserowanym przez Walerego Fokina, było coś z owej gyntowskiej, cały czas na nowo zmyślanej prawdy. Aktorzy nie zdążyli wypowiedzieć jeszcze ani jednej kwest