Proponuję wprowadzenie co najmniej pięcioletniego moratorium na wystawianie w polskich teatrach prozy Brunona Schulza. Inaczej zajeżdżą nam jednego z najwybitniejszych prozaików tego stulecia Ostatnie inscenizacje prozy Schulza (na przykład "Sanatorium pod Klepsydrą" Jana Peszka czy "Szał łowienia motyli" w warszawskich Rozmaitościach) są przykładem, jak estetyzujące upodobania reżyserów mogą odebrać jej życie i zamienić w estetyczno-erotyczne igraszki. Przedstawienie "Xięga bałwochwalcza" z wrocławskiego Teatru Współczesnego to przykład, jak Schulza można zmienić w Philipa Rotha. Reżyser i autor adaptacji Jacek {#os#1593}Bunsch{/#} doszedł do wniosku, że Bruno Schulz żył i tworzył jednak nie w Drohobyczu, lecz w Amsterdamie, a dokładniej w dzielnicy Czerwonych Latarni. W związku z tym w jego spektaklu występują szklane gabloty, w których gibają się gołe damy, jedna nawet z pejczykiem. Ponieważ bilet do Współczesnego jest wciąż
Tytuł oryginalny
Peep-show w Drohobyczu
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza" nr 14