"Wzrusz moje serce" Hanocha Levina w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Karol Płatek w serwisie Teatr dla Was.
Następny warszawski Levin. Czy to już? Czy już za dużo, już przesyt, już nuda? Nic z tych rzeczy. Późny dramat izraelskiego autora to nie tylko tekst sprawnie napisany; to mały traktat (dziwnie pasuje mi to marmurowe słowo) o ludzkiej egzystencji, krótka rozprawa o goryczy. Świetna rzecz - do tego bardzo dobrze wystawiona. Można przed pójściem na spektakl Małgorzaty Bogajewskiej mieć złe przeczucia. No bo właśnie znowu Levin - po co? A druga rzecz budząca niepokój - ten tytuł, no tak, nie uciekniemy przed nim. "Wzrusz moje serce", to brzmi strasznie. A że ostatnimi czasy Teatr Dramatyczny zalewa nas ckliwością (ze dwa przykłady: "Red", "Dziwny przypadek psa nocną porą"), to jesteśmy od razu gotowi na najgorsze. Czyli na tandetę, na łzawy szantaż. A to nie tak, a to na szczęście zupełnie nie tak. Sztuka Hanocha Levina - fakt - operuje błahością, humorem, unosi się nad nią slapstickowa aura. Wszystko prawda. Ale jak to wspaniale przełamane jes