Mariana Bednarka, wrocławskiego polonistę i wychowawcę wspomina w felietonie pisanym dla e-teatru Rafał Węgrzyniak
Tydzień temu, w poniedziałek wielkanocny, zmarł mój polonista i zarazem wychowawca z liceum - Marian Bednarek. Gdy zetknąłem się z nim we wrześniu 1975 w III Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza we Wrocławiu miał już wypracowany własny styl prowadzenia lekcji polskiego łączący szkolny rygor ze sporym marginesem wolności przyznawanej uczniom. W jego gabinecie zamiast ławek znajdowały się kawiarniane stoliki i foteliki. Zajęcia prowadzone były raczej w trybie akademickim i wypełniały je referaty, dyskusje, omawianie zawartości pism kulturalnych. Odpytywanie zastępowały krótkie sprawdziany pisane na fiszkach. Oprócz realizowania obowiązkowego programu z zakresu języka i historii literatury, celem zajęć było przygotowanie do odbioru współczesnej kultury przede wszystkim poprzez udział w życiu teatralnym. Regularne wizyty uczniów w teatrach - często na premierach i na występach zespołów pozawrocławskich - powiązane były z obowiązki