- Zawsze robię spektakle w odniesieniu do rzeczywistości, w której funkcjonujmy, a to, co się dzieje z człowiekiem i światem w ostatnich latach nie napawa optymizmem - mówi Paweł Miśkiewicz, reżyser "Burzy" w Teatrze Narodowym, w rozmowie z Lidią Raś w Gazecie Prawnej.
Lidia Raś: Smutna jest ta pana "Burza". Paweł Miśkiewicz: Taka "Burza", jaki świat dokoła nas. Zawsze robię spektakle w odniesieniu do rzeczywistości, w której funkcjonujmy, a to, co się dzieje z człowiekiem i światem w ostatnich latach nie napawa optymizmem. Jako gatunek nie mamy się specjalnie czym popisać: wyniszczamy naszą planetę i siebie nawzajem, kompromitują się kolejne utopie i idee organizujące życie społeczne, w związku z czym trudno myśleć optymistycznie. W teatrze, wierzę w to niezmiennie, cenniejsze niż usypianie czujności i utwierdzanie w przekonaniu, że nic złego ze światem się nie dzieje, jest wybudzanie widza z letargu bezrefleksyjności, bezczynności, poczucia braku wpływu na rzeczywistość. Może mamy jeszcze czas, żeby się opamiętać? Znalezienie konkretnych recept jest trudne; gdyby było inaczej, sztuka od setek lat nie krążyłaby wokół tych samych tematów, ale już sam fakt, że ktoś zdobędzie się na osobistą refle