- Istnieje powszechne przeczucie, że nasz świat się zmienia. Pytanie, czy to oznacza wojnę, którą znamy z historii. A może po prostu moment zmiany jest bardziej odczuwalny niż kiedyś? Poza tym nasze przedstawienie jest antyfaszystowskie, więc pokazujemy też faszystów - mówi Paweł Demirski przed premierą "Króla" w Teatrze Polskim w Warszawie w rozmowie z Arkadiuszem Gruszczyńskim w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.
W "Królu" mieszają się przedwojenne światy biednej Woli i bogatego Śródmieścia, żydowskich gangów i falangistów, weteranów z PPS i bojówek Bolesława Piaseckiego. Socjaliści walczą na ulicach z faszystami, leje się sporo wódki, młodzi Żydzi nieustannie trenują boks. O adaptacji powieści Szczepana Twardocha rozmawiamy z Pawłem Demirskim. Arkadiusz Gruszczyński: Robisz ze Strzępką spektakl o socjalizmie? Paweł Demirski: W spektaklu jest mowa o socjalizmie i faszyzmie. U Twardocha jest dużo socjalizmu: żydowscy gangsterzy są powiązani z Polską Partią Socjalistyczną, bohaterowie "Króla" są w Związku Strzeleckim. Mamy w powieści epicko opisaną scenę demonstracji, która jest odpowiedzią na próbę wprowadzenia zakazu służenia Żydów w wojsku. W książce pojawia się też słynny list pułkownika opublikowany w jednej z faszystowskich gazet. - To prawda. Przed wojną socjalizm najzwyczajniej w świecie istniał w tym mieście. I był silny