"Paw królowej" w reż. Krzysztofa Jaworskiego na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Jak przenieść na scenę coś, co słowem stoi? Dziką energią językowej inwencji tworzy świat będący krzywym, ale prawdziwym odbiciem naszego świata? Krzysztof Jaworski oberwał trochę piórek i starał się dostrzec pod nimi ludzkie dramaty. Zaczyna się poważnie i smutno. Dręczeniem nieszczęsnej (bo brzydkiej) Patrycji Pitz (Patrycja Durska). U Masłowskiej brzydota Patrycji jest wręcz apokaliptyczna, ale jak pokazać ją na scenie? Ciało świni i twarz psa? Nie da się, teatralna Patrycja jest więc zwyczajną, wcale niebrzydką, nieśmiałą dziewczyną o nieco głupawym wyrazie twarzy. Ofiarą bezinteresownej nienawiści i frustracji otoczenia - czyli pozostałej trójki aktorów. Dramatowi Patrycji nadano tutaj ciężar i powagę. Tylko czy to się opłaciło? Niezbyt, bo całe przedstawienie skłania się raczej w stronę zabawy i dla powagi szybko zaczyna brakować materiału. Przede wszystkim w spektaklu brak tego, co wypełnia "Pawia królowej" Masłowskie