"Wszystko się spala i płomień czasu zjada nasze kości, nic tu nie pomogą towarzystwa ubezpieczeń. Płomień ten nie zginie z chwilą naszej śmierci, zostanie nam parę tylko kości, a jeszcze będzie nas pożerał''. To słowa z "Zamiany" Claudela. Brzmią równocześnie z piękną teatralnie, metaforyczną sceną pożaru.
Po "Zamianę" napisaną prawie sto lat temu przez 25-letniego Claudela, w 35. rocznicę jego śmierci, sięgnął Stary Teatr, przypominając tym wielkiego poetę i dramaturga francuskiego, łączącego w swej twórczości monumentalność i mistyczność chrześcijańskiej wizji losu ludzkiego z wyczuciem konkretu realnych zjawisk egzystencjalnych. Z faktu tej krakowskiej inscenizacji rodzą się przede wszystkim dwa proste zdziwienia: dlaczego Claudel jest właściwie nieobecny w polskim teatrze? dlaczego po 20 minutach od rozpoczęcia spektaklu w świetnym krakowskim teatrze ludzie zaczynają wychodzić? Te zdziwienia są współzależne: skandaliczne zaniedbanie i zlekceważenie Claudela w Polsce oduczyło polski teatr - widownię i scenę - wrażliwości na dramaturgiczne dzieło poetyckie, niosące religijne spojrzenie na człowieka poszukującego harmonii dla swych moralnych konfliktów. Czyżby agitacyjna i rozrachunkowa ostrość polityczna, dominująca nad naszym życiem, ró