Nie wiem, czym "Dziady" mogłyby być dzisiaj i co mogło by być dla nas w tym arcydramacie najważniejsze. Im bardziej więc myślałam o "Dziadach" dzisiaj, tym bardziej chciałam, żeby się udały. I bardzo bałam się, że to niemożliwe. Kiedy przyszłam na pokaz przedpremierowy do Teatru Małego, siadłam w fotelu z niepokojem. Zaczęło się: z rosnącą ciekawością, prawie zdziwieniem, a potem radością obserwowałam, co dzieje się na ekranie. Oczywiście wiem, co jest mi w tym przedstawieniu bliskie, a co odległe, co wydaje się konieczne, a co artystycznie zbędne. Nie chcę się jednak teraz nad tym zastanawiać. Chcę powiedzieć jedno - oglądałam "Dziady" Englerta ze wzruszeniem. Tyle razy już słyszałam poszczególne monologi, choćby na egzaminach w szkole teatralnej, od lat ucząc w szkole, tyle razy sama powracałam do "Dziadów", a jednak, oglądając przedstawienie Jana Englerta miałam chwilami wrażenie, jakbym "Dziadów" dotykała na nowo. B
Tytuł oryginalny
Patrzyłam z radością
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1