Nie mam kompleksu stolicy Dolnego Śląska. Przez wiele lat wydawało mi się, że kulturalny Wrocław nie jest wcale lepszy od kulturalnego Poznania. Zdanie zmieniłem tydzień temu, kiedy pojechałem na premierę "Kniazia Igora". Bynajmniej nie za sprawą opery - pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Jako dzieło niedokończone opera Borodina pozwala realizatorom na dużą swobodę. Skorzystali z niej zarówno Ewa Michnik (kierownictwo muzyczne) oraz Laco Adamik (inscenizacja i reżyseria). Powstał operowy epos, idealny materiał na wielkie widowisko z tłumami wykonawców i kameralnymi scenami, które pozwalają wyciszyć trochę emocje. Jest też miejsce na przepych, o co zadbała scenografka Barbara Kędzierska. Zanim jednak obejrzałem to wszystko, odbyłem krótki spacer po parku i pergoli otaczającej Halę Stulecia. W pewnym momencie poczułem się jak Mały Książę na pustyni: nie wiedziałem, czy to fatamorgana, czy rzeczywistość. Do pergoli dobudowano dyskretnie w dużej części przeszklony budynek. Od strony hali - prawie niewidoczny. Ale kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem średniej wielkości salę teatralną do swobodnej aranżacji. Idąc dalej, minąłem część biurową i symetrycznie po drugiej stronie budynku zobaczyłem kolejną salę widowiskowo-konfe