- Szczęścia nikt mi nie da. Trzeba na nie zapracować. Ale warto pamiętać, że wieczny błogostan, przez 30 czy 80 lat, to mit. Piękne są tylko momenty i należy je doceniać - mówi EWA GAWRYLUK, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie.
Recepta na dobre życie? Eureka! Ja to wiem - mówi Ewa Gawryluk i wylicza: obserwowanie świata, wolność, pasja. Chce tego nauczyć swoją córkę Marysię. I nie każe jej być geniuszem. Siedzi rano przed lustrem tylko parę minut. Ma wprawę w robieniu makijażu. Może patrzeć sobie w oczy. Dla niej życie zawsze było jasne. Szybko musiała stać się samodzielna. Pochodzi z małego miasta. Nie miała znajomości, pleców. Sama walczyła o pozycję. Tylko ona wie, jakim kosztem. Długo nie miała nikogo bliskiego. Nie podobała się mężczyznom. Teraz na pierwszym miejscu jest rodzina, córka, mąż. Ale Ewa Gawryluk, choć szczęśliwa i już nie sama, nie zamierza sie zatrzymać. Wciąż mnoży rzeczy do zrobienia. Katarzyna Szczerbowska: Szkoła była dla pani... EWA GAWRYLUK: - Traumą. kiedy zaczynałam szkołę, ważyłam 16 kilo. Tyle co trzyletnie dziecko. Byłam najmniejsza, ale umiałam już czytać. A dzieci nie lubią takich, co się wybijają. Istna masakra: n