Bezgłośny, niezwykły okrzyk ludzi siedzących na widocznej z profilu trybunie, odchylających się w ekstazie w tył niemal poza jej granice. Wysoka, szczupła para małżonków wirująca w tańcu, w którym jest wszystko: wesołość, uniesienie, radość, miłość, rozpacz - nanizane na jedną i pociągniętą przez frazę muzyczną - nitkę. Dwie kobiety, wchodzące z lewej kulisy i nagle, w błysku sekundy, padające na ziemię, gdzie prowadzą swój - powracający i niezakończony - dialog: dwie linie równoległe nie przecinające się w przestrzeni. Szaleniec zaprzężony do pojazdu z ludźmi, jak w ataku epilepsji pełznący na brzuchu w pościg za Konsulem: Widzę cię, śledzę cię... Już ty mi nie uciekniesz. Mozart był ten facet, co napisał Biblię. Czym jest to przedstawienie: luźnym przepływem obrazów o niezwykłej sile wyrazu, gęstości emocjonalnej, abstrakcyjnych, surrealnych? Wariacjami - czy jak chciał kiedyś ich autor "warjacjami" - na te
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 5